Słowa „legendarny” i „kultowy” chyba trochę nam spowszedniały. Zbyt często używane, zatraciły wyjątkowość swojego pierwotnego znaczenia, a bez wątpienia takich określeń użyłoby wobec pisarza kilka pokoleń czytelników czy wręcz wyznawców wychowanych na jego prozie, do których zalicza się także Adrian Gleń.
Istnienie nie jest klasyczną monografią, omawia wybrane wątki tematyczne i porusza zagadnienia, wokół których, zdaniem badacza, wciąż krąży proza Stasiuka. Autor Murów Hebronu wielokrotnie wywoływany był do tablicy jako ten, który realizuje postulat życiopisania. Wszak zdawać by się mogło, że nie budował nigdy wyraźnej granicy między bohaterem a autorem, a pierwszoosobowa narracja bądź forma dziennika tym bardziej skłaniały naiwnych czytelników do stawiania znaku równości pomiędzy życiem a literacką fikcją. Ustalenia Glenia są jasne: na podstawie analizy tekstów stawia tezę albo raczej dogmat, że nie ma najmniejszych podstaw, by sądzić, iż Stasiuk jest reprezentantem metody życiopisania. Marek Hłasko wymyślił ciekawą definicję „prawdziwego zmyślenia”, a Stasiuk po prostu mówi, że „pisarz to taki kłamca, który gra o prawdę”.
Kolejne próby zaszufladkowania bohatera monografii pojawiły się po Mojej Europie, napisanej wspólnie z Jurijem Andruchowyczem. Stał się nagle Stasiuk (wg innych rzecz jasna) pisarzem typowo środkowoeuropejskim, specjalistą od spraw społecznych, historycznych i geopolitycznych, o czym wspominał w wielu wywiadach. Nie pomogło mu bez wątpienia zainteresowanie Wschodem jako kierunkiem nieustannych peregrynacji, które stawały się później kanwami jego felietonów, artykułów i książek. Nieuleczalna reisefieber od kilkunastu lat daje asumpt do powstawania kolejnych powieści drogi, podróżnych dzienników autora Jadąc do Babadag.
Każdy jednak wie, że Stasiuka nie interesuje zachodnia cywilizacja, jej zdobycze, strzeliste wieżowce, miasta ze szkła i aluminium. Prawdziwego życia szuka on gdzie indziej, często w miejscach zapomnianych przez Boga i ludzi, w skarlałych i rachitycznych urbanistycznych krajobrazach, pejzażach zapadłych wsi i zaniedbanych miasteczek odnajduje swoje genius loci. Zachwyca się naturalistycznym i turpistycznym pięknem, odnajduje wartość w stagnacji, bezruchu, w powtarzalnych sylwetkach bohaterów, którzy na pozór, a może i w rzeczywistości, robią wielkie NIC. Zatopieni w marazmie, uchwyceni i zatrzymani przez pisarza w momencie wiecznym, w tej chwili nieustającej jak owady w grudce bursztynu. Stasiukowy bezruch opisywanej rzeczywistości jest chyba jednak wyłącznie pozorny, to jedynie przeciwieństwo zachodniego pędu po wszystko i do wszystkiego. Bezruch, który nie oznacza braku życia, po prostu owo życie biegnie inaczej, jakby obok, chociaż jest częścią wielkiego świata.
Oczywiście każda podróż, a podróż literacka w szczególności, jest przede wszystkim wędrowaniem w głąb siebie. Gleń konstatuje, że analizowane fragmenty prozy wykazują wyraźną „metafizyczną tęsknotę”, jednak w żadnym wypadku nie posuwa się do stwierdzeń o religijności autora Fado. Podróż możemy też rozpatrywać nie tylko w kategoriach poznawania nowego, odkrywania nieznanych (dla nas samych) krain, ale również jako ucieczkę, chęć odosobnienia, postawienia siebie samego w obcym otoczeniu.
Jakiego Stasiuka daje nam Adrian Gleń? Przede wszystkim swojego, przesączonego przez filtr indywidualnej wrażliwości nie tylko zwykłego czytelnika, ale i krytyka. Od początku książki wiemy, że Stasiuk „wielkim pisarzem jest” i dalej następuje tylko rozwinięcie tego stwierdzenia. Istnienie stanowi kolejny element w krytycznoliterackiej konstrukcji wokół zjawiska zwanego Andrzej Stasiuk, który być może właśnie wsiada do samochodu…
Jacek Hnidiuk
Adrian GLEŃ, Andrzej Stasiuk. Istnienie, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2019, seria: Projekt: Egzystencja i literatura.
Wróć