Leszek Szaruga
Fot. Stefan Ciechan
Potężna monografia Pawła Kowala Testament Prometeusza, poświęcona źródłom polskiej polityki wschodniej, skupia się przede wszystkim na osobie Jerzego Giedroycia. Zwracając uwagę na związki myśli politycznej redaktora „Kultury” (przed wojną zaś „Buntu Młodych” i „Polityki”) z ruchem prometejskim wskazuje na jego początki związane z załamaniem się koncepcji federacyjnych po zawarciu pokoju w Rydze: „Polityczny koniec tego programu nie oznaczał pogodzenia się z dominacją sowieckiej Rosji, a potem ZSRS na wschód od polskich granic. Odpowiedzią na nową sytuację polityczną było uformowanie się ruchu prometejskiego. Polski prometeizm już w swoich założeniach wyróżniały – w przeciwieństwie do ruchu prometejskiego na Zachodzie – znaczący pierwiastek antykomunistyczny oraz realizm w ocenie sytuacji na Wschodzie”.
Czy stosunek do komunizmu w ruchu na Zachodzie był łagodniejszy, o to można się spierać. Z całą pewnością założyciele organizacji Prometeusz w Paryżu w roku 1926 – pochodzący z krajów ogarniętych przez Sowiety – nie byli zwolennikami komunizmu: stawiali wszak na przemiany mające umożliwić rozpad komunistycznego imperium i powstanie suwerennych państw. Z kolei ruch prometejski w Polsce miał przede wszystkim charakter badawczy, choć oczywiście nie zdystansowany od polityki. Powstały w Warszawie w 1926 roku i działający do końca dwudziestolecia międzywojennego Instytut Wschodni, kierowany w ostatnich miesiącach przez Jana Kucharzewskiego, historyka i polityka, przez krótki okres sprawującego w 1918 roku funkcję premiera, a też autora głośnej rozprawy Od białego caratu do czerwonego, stał się bez wątpienia jednym z czołowych ośrodków sowietologicznych na świecie.
Jako ciekawostkę – ale bynajmniej nie marginalną – warto wspomnieć, że wykładowcą w działającej przy Instytucie Szkoły Wschodoznawczej był lektor języka japońskiego Ryōchū Umeda. Jego syn Yoshiho Umeda, który zamieszkał w peerelii, stał się współpracownikiem KOR i doradcą „Solidarności”, zaś po wydaleniu go z kraju w okresie stanu wojennego aktywnie wspomagał struktury polskiego podziemia, zaś po roku 1989 znów do Polski wrócił; dokumentalny film o jego działalności jest dziełem Jana Strękowskiego.
Co zaś do realistycznej oceny sytuacji w Sowietach, bez wątpienia polski ruch prometejski (a po wojnie ośrodek „Kultury” paryskiej) przez cały czas był bardziej rzeczowy niż większość sowietologicznych instytucji na Zachodzie. Jednym z narzędzi pozwalających w „Kulturze” na głębokie rozpoznanie realiów systemu komunistycznego była niezwykła wprost dbałość o detale, co widoczne jest w pozornie tylko drugoplanowych opracowaniach, jakimi są kroniki relacjonujące czy tylko odnotowujące wydarzenia w krajach z Polską sąsiadujących. Systematycznie dopełniane, z pewnością mogą stać się dziś przedmiotem uważnych studiów. O znaczeniu tych rubryk zaświadcza korespondencja Giedroycia wciąż poszukującego nowych sprawozdawców, jakimi stali się kronikarze „Kultury”. Byłoby zresztą pożytecznym przedsięwzięciem wydanie owych kronik (z odpowiednimi komentarzami) jako osobnej publikacji. Czytane dziś stanowią bez wątpienia równie doskonałą opowieść o komunistycznym świecie, jak rubryka przez lata prowadzonego w „Tygodniku Powszechnym” obrazu tygodnia, która może być potraktowana jako osobny gatunek dziennikarski. Nie od rzeczy też będzie spostrzeżenie, że wszystkie te narracje mają charakter autorski. Czytane osobno zdają się być jedynie ozdobnikami, ale ich lektura zbiorcza może być znakomitym źródłem wiedzy umykającym uwadze badaczy skupionych na zjawiskach pierwszoplanowych. Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia ze zbiorem puzzli, które dopiero złożone w całość odsłaniają bogatą panoramę.
Otwartym zdaje się być pytanie o relacje łączące Giedroycia z ruchem prometejskim. Jeżeli przyjąć, że autorstwo idei prometejskiej można przypisać Piłsudskiemu, „który – jak pisze Kowal – w 1904 roku w memoriale do rządu japońskiego jako cel polityczny Polski stawiał słowa (…): »rozbicie państwa rosyjskiego na główne części składowe i usamowolnienie przemocą wcielonych w skład Imperium krajów«”, to z pewnością założenia myśli redaktora „Kultury” wyrastają z podobnych przesłanek. W tej mierze bez wątpienia krąg skupiony wokół paryskiego miesięcznika podzielał tą postawę mimo wielu różnic dzielących współuczestników tego przedsięwzięcia. Realizacja tak wyznaczonego celu – zmierzającego do zagwarantowania suwerenności Polski – zależna była od zmiennych okoliczności politycznych, ale z pewnością jest kontynuowana dzisiaj nie tylko przez polityków, lecz również w pracach takich ośrodków badawczych, jak Studium Europy Wschodniej przy Uniwersytecie Warszawskim, Ośrodek Karta czy Instytut Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie, który decyzją parlamentu przekształcony został w roku 2018 w Instytut Europy Środkowej. Jeśli ta zmiana, jak sugeruje nazwa, miałaby oznaczać usunięcie Rosji z pola zainteresowań tej placówki, mogłoby to oznaczać także porzucenie przez nią idei prometejskiej.
Wróć